Uczony w Piśmie, podobnie jak wiele innych osób, które widzieliśmy w Ewangelii św. Marka przychodzi, żeby Pana Jezusa sprowokować. A Pan Jezus, jak wiele innych razy, daje się sprowokować.
Bo pytanie jakie stawia Jezusowi tenże uczony w piśmie pada w kontekście cudu, którego ten dokonał w szabat — to znaczy zrobił coś przeciwko prawu mojżeszowemu, które było dla Żydów czymś najświętszym, czymś nietykalnym.
I powodem dla którego zostaje zadane to pytanie ‚które jest największe z przykazań’ jest właśnie to żeby sprawdzić, czy Jezus zna przykazania, i czy się do nich stosuje. Faryzeusze i uczeni w Piśmie często przedstawiani są jako ci, którzy słuchają Jezusa tylko po to, żeby Go na czymś przyłapać.
I to się zdarza również w Kościele. Że próbujemy przyłapać kogoś na tym, że to, co powiedział, niekoniecznie jest tak samo ujęte jak w Katechizmie. To jest taka niepokojąca tendencja, bo zamiast skupiać się na tym, co dobre, zamiast próbować ocalić drugiego, czepiamy się szczegółów, koncentrujemy się na nich, zamiast z miłością spojrzeć na drugiego.
Podobną scenę mamy dzisiaj w ewangelii. Uczony w Piśmie chce zdyskredytować Jezusa, i zamiast skupiać się na tym, że uzdrowił człowieka, czyli dokonał czegoś dobrego, skupia się na tym, że nie zachował przykazania czczenia dnia świętego, które dla Żydów stało się pierwszym i najważniejszym przykazaniem — bo jak mówiliśmy już wiele razy, dla nich religia rozumiana jako kult stała się ważniejsza od spotkania z żywym Bogiem i z drugim człowiekiem.
Jezus, odpowiadając, od razu schodząc na dużo głębszy poziom, niż oczekiwał od Niego Uczony w Piśmie. Chrystus stawia jako pierwsze to przykazanie, z którego wynikają wszystkie inne, to, które jest podstawą pozostałych przykazań.
Odpowiedź Pana Jezusa jest tym bardziej zaskakująca, bo zaczyna On od słów: słuchaj Izraelu — słuchaj… powtarza to za przykazaniem z Księgi Powtórzonego Prawa.
A myśmy tymczasem się oduczyli słuchać.
Nie słuchamy siebie nawzajem, nie słuchamy też tego, co mówi do nas Pan Bóg. Bo On mówi nam, że chce zbawienia dla nas wszystkich, a my Mu odpowiadamy, że przecież w Katechizmie jest napisane co innego.
Słuchaj, Izraelu, słuchaj, to znaczy przyjmij tego drugiego, który przychodzi do Ciebie. Czyli: bez uprzedzeń przyjmij drugą osobę, bez uprzedzeń, że jest niewierząca, że jest innej orientacji politycznej, że innej orientacji seksualnej, że niekoniecznie żyje bardzo moralnie…
I przyjmij tego Drugiego przez duże D, to znaczy przyjmij Pana Boga i to, co On dla Ciebie przygotował. A nie mów Mu, co ma dla Ciebie zrobić. My tymczasem często chcemy, żeby to Bóg służył nam, żeby spełniał nasze zachcianki, co więcej, używamy Jego imienia do tego, żeby usprawiedliwiać nasze pomysły, powołujemy się na Jego imię kłócąc się na tematy polityczne itd. I pamiętajcie, że to też jest używanie Imienia Pana Boga na daremno, że to jest dużo większy gorsze, niż gdy wymsknie się nam jakieś ‚o Jezu’, gdy się coś niechcący rozleje, bo używamy Jego imienia do naszych ludzkich celów.
Słuchaj — to jest pierwsze przykazanie. Bo relacja z Bogiem zaczyna się właśnie od słuchania: z tego, że słyszymy głos i dostrzegamy, że Ktoś inny nas woła. I że im bardziej słuchamy tego głosu, tym bardziej wzrastamy i tym bardziej stajemy się jak ten, który nas woła.
A my ciągle uparcie tylko chcemy mówić do Boga, zamiast słuchać tego, co On chce nam powiedzieć.
I druga część tego przykazania „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całym swoim umysłem i całą swoją mocą’ oraz ‚Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego’ jest konsekwencją tego pierwszego.
Bo kochać kogoś, przyjąć go w pełni, można tylko całą swoją osobą. My realizujemy się w pełni wyłącznie w miłości. Mamy kochać całym sobą — nie da się kochać trochę.
I nie da się kochać Boga bez miłości do człowieka. To nie jest albo albo: Albo będziesz kochał bliźniego albo będziesz kochał Boga. Nie. Kochaj Boga i Twojego brata. To znaczy przyjmij ich słowo, przyjmij to, z czym do Ciebie przychodzą.
Uczony w Piśmie, który chciał zastawić pułapkę na Jezusa sam w tym krótkim fragmencie przechodzi przemianę i mówi ‚miłować Boga całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary’. I dlatego zostaje pochwalony przez Pana Jezusa: bo pojmuje, że to nie kult nas zbawi, na co, jak widzieliśmy niejednokrotnie, naciskają faryzeusze i uczeni w Piśmie.
Nie religia nas zbawi, nie kult, nie coś, co robimy, ale Osoba Jezusa, który nas woła i do nas mówi.
Ten uczony w Piśmie jest wyjątkowy w Ewangelii Marka, bo mimo, że ma swoje uprzedzenia, wcale nie zamyka się na to, co ma mu do powiedzenia ten, którego przyszedł przesłuchiwać.
I dzięki tej otwartości, dzięki temu, że chce słuchać, Uczony w Piśmie zaczyna pojmować, że ten Pan, który wzywa naród zaczynając od słów ‚Słuchaj Izraelu!’ to ten sam Pan, który stoi przed nim, i którego on nazywa ‚nauczycielem’. Że to właśnie Jezus, Bóg i człowiek jest Tym, który nas wzywa do relacji z Nim i że jedyne, co nam pozostaje to odpowiedzieć na to Jego wołanie.
Bo to On jest naszym Zbawicielem, ale uwaga — to zbawienie nie dokonuje się bez naszego udziału. To nie jest jakiś automatyczny proces. To jest 100% Bożego działania, bo zawsze inicjatywa jest po Jego stronie i 100% naszego ‚tak’, naszego przyjęcia tego, co On dla nas przygotował. I ta relacja z Bogiem zaczyna się od słuchania Go, od przyjęcia tego, że On do nas przychodzi.
Mk 12, 28b-34
(technika mieszana na desce, 2018)