Zobaczyliśmy skrótowo ujętą całą historię zbawienia — która jest prosta: Bóg nieustannie i niestrudzenie szuka człowieka. Jego inicjatywa zawsze jest pierwsza i nigdy nie znudzi Mu się szukanie nas, w najciemniejszych zakątkach naszego człowieczeństwa.
Nie można jednak zostać w kaplicy na zawsze. Trzeba z niej wyjść, przemienionym wrócić do domu, do miejsca pracy, do szkoły.
Spotkaliśmy się z żywym Chrystusem obecnym w Eucharystii.
Pierwsza rzecz, która powinna być jasna, to to, że w czasie eucharystii to, co dzieje się na ołtarzu wcale nie kończy się na ołtarzu, ale jest odpowiednikiem tego, co w tym samym czasie dokonuje się w Królestwie Niebieskim. Dlatego we wschodnim Chrześcijaństwie mówi się o Boskiej Liturgii, raczej niż o Mszy. Samo słowo Msza niewiele nam mówi. Bierze się od łacińskiego missa, a to z kolei z ostatnich słów wypowiadanych przez diakona po skończeniu obrzędów: ite missa est, idźcie, jesteście posłani, które później zostały (w całkiem udany sposób!) zastąpione słowami ‚idźcie w pokoju Chrystusa’, które wyrażają ten sam sens.
To ‚bycie posłanym’ jest równie ważne, mówi nam to, że msza nie jest końcem sama w sobie, ale bycie posilonym w czasie eucharystii Ciałem Chrystusa daje nam siły na pielgrzymowanie na cały kolejny tydzień. Bo Komunia Święta to nie jest nagroda za dobre sprawowanie, ale to jest pokarm na naszą dalszą wędrówkę. Diakon mówi ‚idźcie’, czyli wyjdźcie stąd, idźcie do tych, którzy nie znają jeszcze Chrystusa, zanieście wiadomość o nim tym właśnie, a nie siedźcie tutaj, gdzie jest bezpiecznie i cicho.
Od kiedy Słowo Ciałem się stało — bo tak dokładnie mówi oryginalny tekst prologu Ewangelii św. Jana, Słowo i Ciało stoją obok siebie — nie ma podziału na życie duchowe i życie cielesne. Msza i Adoracja nie są bardziej duchowe niż spotkanie przy obficie zastawionym stole i dobra zabawa z bliskimi. Jeżeli ktoś myśli inaczej, to bardzo proszę, żeby natychmiast przestał, bo to jest pogańskie myślenie, to jest to, od czego Pan Jezus przyszedł nas uwolnić.
Bóg jest z nami wszędzie tam, gdzie jest życie. Bo w Nim było Życie. We wszystkich religiach świata Bóg utożsamiany jest z życiem, a więc schować można się przed nim tylko w śmierci. Bóg jest Bogiem żywych, jest tam, gdzie się coś dzieje, gdzie jest radość ze spotkania.
Piłka nożna, gry komputerowe (oczywiście grane na multiplayerze), siedzenie przy dobrym jedzeniu, seriale — to wszystko może być dla nas drogą do zmartwychwstania, bo to są rzeczy, które dają nam życie, które pozwalają nam cieszyć się życiem, dzięki którym możemy spotkać się z drugim człowiekiem, które mogą pomóc nam nauczyć się być z innymi i kochać ich, a przez to być z Bogiem.
Żeby wyjść z kaplicy trzeba przejść przez te same drzwi, przez które weszliśmy, które znowu przypominają nam o Tajemnicy Wcielenia, o tym, że Bóg stał się człowiekiem dla nas, bo nas tak bardzo kocha.
Nie da się mówić o tajemnicy Wcielenia bez odniesienia do Zmartwychwstania. Chrystus w Wielką Sobotę, kiedy na ziemi panuje cisza, biegnie do tego królestwa ciemności i śmierci, żeby wyważyć bramy tego królestwa, a przede wszystkim zmartwychwstać biorąc na ramiona całą upadłą ludzkość. Wielkość Zmartwychwstania Chrystusa polega na tym, że schodzi On na samo dno człowieczeństwa, do Królestwa Śmierci, gdzie Książę Ciemności trzyma w niewoli potomków Adama. My ciągle chcemy schować się w grobie, ale Bóg nie znudzi się nigdy szukaniem nas w najciemniejszych zakątkach, bo światłość w ciemności świeci.
To, co dzieje się na ołtarzu, jest zbyt wielkie, żeby mogło się pomieścić na takiej małej przestrzeni, jaką jest największy nawet Kościół. To, co dzieje się na ołtarzu, dzieje się również z tymi wszystkimi wiernymi, którzy przyszli na Eucharystię. Duch św. wzywany przez Celebransa w czasie modlitwy eucharystycznej zstępuje na przyniesione dary, ale również na tych, którzy uczestniczą w obrzędach. Bo jeżeli spożywamy chleb i wino przemienione w Ciało i Krew Chrystusa również my stajemy się przemienieni.
Przy wyjściu znajdują się słowa Papieża Franciszka, którego teologia była inspiracją dla programu ikonograficznego kaplicy.
Jednym z pierwszych pomysłów było, żeby jedną ze scen biblijnych na ścianach było powołanie św. Mateusza, do którego odnosi się motto Ojca świętego: miserando atque eligendo – spojrzał z miłością i wybrał. Ostatecznie, to chociaż nie ma ani tego przedstawienia, ani tych słów, to słowa „Miłosierdzie to imię Boga” wyrażają najgłębszy sens nauczania Franciszka, o Miłosiernym Ojcu, który szuka najbardziej zagubionych owieczek. Nie przypadkiem słowa te są tym, z czym sąsiaduje postać wychodzącego w noc Judasza ze starego witraża.
Ostatnimi słowem jest modlitwa św. Ignacego, zapisana w Ćwiczeniach Duchowych o której papież Benedykt XVI powiedział do zebranych na Kongregacji Generalnej jezuitów:
Jednoczę się z wami w modlitwie, której nauczył nas św. Ignacy na zakończenie Ćwiczeń — modlitwie, która zawsze wydaje mi się zbyt wielka, do tego stopnia, że niemal nie ośmielam się jej wypowiedzieć, a przecież powinniśmy ją wciąż na nowo powtarzać:
Panie Jezu,
dziękuję Ci za to, że mogłem współtworzyć to miejsce,
w którym możemy spotkać się z Tobą.
Bądź dla nas pokarmem,
żebyśmy mogli iść i opowiedzieć o Tobie
tym, którzy Cię nie znają,
którzy o Tobie zapomnieli,
którzy obrazili się na Ciebie.
Bądź z nami zawsze. Amen.
Gorszące 🙂
Podoba mi się! A co ważniejsze prowadzi mnie do życia i Życia.
Dzięki!