Ikona Chrystusa Pantokratora objawia nam prawdę o Chrystusie, że jest On władcą wszystkiego, co często nam umyka, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę takie pomysły jak koronowanie Go na Króla Polski. Jakby nie był już Królem Wszechświata, jakby potrzebował jeszcze jakichś dodatkowych wyróżnień od człowieka.
Chrystus jest Alfą i Omegą, początkiem i końcem (por. Ap 1), więc nie tylko władcą wszystkiego w sensie przestrzeni, ale również czasu. Był i jest i przychodzi.
Chrystus jest jedynym prawdziwym horyzontem całego stworzenia, więc także i człowieka. Niebo i ziemia spotykają się i obejmują, dystans między nimi się skraca, stają się jednym, Boskie i ludzkie jednoczą się w Chrystusie Jezusie, Bogu i człowieku jednocześnie.
A myśmy ten horyzont stracili z oczu i zaczęli się zajmować drobiazgami. Jasne, często nawet bardzo pobożnymi drobiazgami, długimi i skomplikowanymi nowennami, sposobem w jaki koronować Chrystusa na Króla Polski, rozważaniami na temat komunii dla rozwodników, pytaniami na temat tego co jest bardziej autentyczne: Całun Turyński czy Chusta z Manopello, albo tym, czy można jeść mięso w piątek… ale pogubiliśmy się w tych szczegółach, które nie są istotne, które nas tylko rozpraszają, zamiast zaczynać od tego, co jest najważniejsze: od wiary w to, że Jezus przyszedł po to, żeby nas od tego wszystkiego uwolnić i oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa Króla i Jego Królestwa, które nie jest z tego świata.
W tym święcie i przedstawieniu Chrystusa Wszechwładcy widzimy, że człowieczeństwo Chrystusa jest najdoskonalszym obrazem Boga oraz że my wszyscy zostaliśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo i my mamy stale upodabniać się do Chrystusa.
Jak nam się przedstawia Chrystus Pantokrator?
Ujęty jest frontalnie, ma brodę, ubrany jest w colobium (długa tunika), symbolizujący Boskość i przyodziany w himation (płaszcz), który symbolizuje człowieczeństwo, w lewej ręce ma kodeks, prawą ma podniesioną w geście błogosławieństwa. To ramię duże i silne, bo to jest to samo ramię, które stwarza świat, i które wybawia z Egiptu.
Niestety w żadnej ewangelii nie mamy opisu Chrystusa. Możemy przypuszczać, że nie był blondynem, albo że miał brodę, ale to wszystko jest nieistotne. Myśmy za bardzo w pewnym momencie historii skoncentrowali się na tym właśnie, na historycznym Jezusie, to znaczy na tym człowieku, który chodził po ziemi dwa tysiące lat temu, zapominając o tym, że On jest przedwiecznym Słowem Bożym, Alfą i Omegą, i za bardzo naciskaliśmy na to, że mamy ‚naśladować Chrystusa’ (stąd popularność książeczki Tomasza a Kempis pod tym tytułem) zapominając, że my mamy żyć w Chrystusie. Chcesz naśladować Chrystusa? Dobrze: Idź na wesele i baw się dobrze, a jak zabraknie wina, to sam zajmij się tym. Umiej przygadać przywódcom religijnym, jak widzisz, że źle robią. Albo powiedz wprost co myślisz ludziom, którzy używają imienia Boga na daremno w dyskusjach o polityce itd. To by było naśladowanie Chrystusa.
Przedstawienie Chrystusa Wszechwładcy zaczerpnięte jest z wizji Tronu w niebie z Apokalipsy św. Jana (por. Ap 4-5). Ten, który jest, Król Całego Wszechświata na ikonie nie przedstawia się za bardzo królewsko. Jest ubrany skromnie, nie ma korony, Jego tronem jest tęcza, podnóżkiem świat. To Ten, który istniejąc w postaci Bożej ogołocił samego siebie i przyjął postać sługi, aż do śmierci na krzyżu (por. Flp 2). Człowiek objawia się w służbie — bo wtedy właśnie jest na wzór Boga, który przyszedł nie po to, aby Mu służono, lecz po to, aby służyć i na wzór Boga, który jako pierwszy już na początku Księgi rodzaju objawia się jako ten, który pracuje.
Już z rozmowy Piłata z Jezusem (por. J 18,28-40) możemy wywnioskować, że nie robił On wielkiego wrażenia, przynajmniej od strony fizycznej — Piłat odrzuca Go widząc przed sobą raczej filozofa niż rewolucjonistę. My tymczasem przyzwyczajeni jesteśmy do wizerunków Chrystusa Ukrzyżowanego, który wygląda bardziej jak stały bywalec siłowni, niż wędrowny nauczyciel.
Kodeks w ręku Chrystusa to księga z 5 rozdziału Apokalipsy św. Jana (por. J5, 1-5). Czytamy tam, że księga jest zapieczętowana, ale jest zapisana wewnątrz i na odwrocie — to znaczy jest zamknięta, ale da się jednak coś przeczytać! Ale przede wszystkim mamy przed sobą Tego, który jest godzien otworzyć Księgę. Kodeks otwarty jest na ewangelii wg. św. Jana: J 8,12 «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia». Iść za Jezusem, to jest podstawowe powołanie chrześcijanina. Nie pytać Go dokąd, albo co gorsza nie mówić Mu dokąd.
Malujący ikony mieli trudne zadanie: pokazać naturę Osoby Chrystusa, to jest pokazać Jego Bóstwo i człowieczeństwo. Co więcej mieli pokazać, że był doskonałym człowiekiem, a jednocześnie, że ‚nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał’ (Iz 53,2). A z drugiej strony widzieliśmy, że jest On światłością świata.
Jego Oblicze jest surowe, bo to Sędzia całego Stworzenia. Wyznajemy w wyznaniu wiary, że Pan Jezus przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych.
Co to znaczy, że Pan Jezus przyjdzie? Czy to znaczy, że powróci? I co to znaczy, że my czekamy? Nie czekamy na powrót, bo przecież On nas nie zostawił, obiecał, że jest z nami do końca świata, ale właśnie na powtórne przyjście. Bez tych dwóch elementów, wiary i czekania, nie ma Chrześcijaństwa. Tymczasem myśmy przestali na to czekać. Może w to wierzymy, owszem, ale już więcej na to nie czekamy.
Oprowadzałem kiedyś grupę młodych ludzi po rzymskim Kościele Il Gesu, oczytanych i wykształconych, ale niekoniecznie wierzących. Musiałem więc zacząć od podstawowych prawd wiary. Mówiłem o tym, że kościół zorientowany jest na Wschód, jak wiele kościołów, co wyrażało wiarę w to, że Chrystus, jak Słońce, przyjdzie właśnie od Wschodu, że w tym kościele szczególnie to widać, bo ołtarz główny ma formę bramy tryumfalnej, przez którą przyjdzie Zbawiciel, a my jesteśmy tylko zgromadzeni razem i zwróceni właśnie w stronę tej bramy i czekamy na Niego…
I w tym momencie jeden młody chłopak mi przerwał, tknięty nagłym zrozumieniem, i krzyknął: ‚wow! to znaczy, że my nie musimy nigdzie iść, bo to Zbawiciel przyjdzie do nas!’ — i to jest być może najpiękniejsza i najprostsza synteza tego właśnie, że Jezus przyjdzie do nas powtórnie w Chwale.
Jeżeli ktoś czeka na coś, to myśli tylko o tym, całe jego życie obraca się tylko wokół tego. Czekanie to nie jest wiedza, że coś się zdarzy, to nie jest coś intelektualnego, to jest coś wszechogarniającego, coś co angażuje całą moją osobę. Jak czekam na coś, nie mogę spać, nie mogę jeść, bo chcę, żeby to już się stało.
A co się stało z tym naszym czekaniem na powtórne przyjście Pana Jezusa?
Na początku to oczekiwanie było tak intensywne, że niektórzy wręcz odmawiali pracy, bo spodziewali się, że Pan przyjdzie lada chwila.
Paruzja opóźniała się coraz bardziej. I to spowodowało pierwszy poważny kryzys wspólnoty Kościoła, i stopniowo ta wspólnota stała się instytucją… co oczywiście nie zmienia wcale faktu, że Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa, jest prawdziwą świątynią, zbudowaną z żywych i wybranych kamieni. My jesteśmy świątynią, w której mieszka Bóg, a nie budowle, nawet najpiękniejsze. One wszystkie kiedyś runą, albo zostaną pozamieniane na baseny, supermarkety.
Nie będzie już potrzeby kościołów, budowli z kamienia, bo Ciało Chrystusa czyli Kościół będzie jedyną prawdziwą świątynią. Nie będziemy już wspominać Chrystusa, że żył, ale będziemy w pełni świadomi, że jest obecny wśród nas. To będzie prawdziwe Królestwo Boże.
(technika mieszana na desce, 2016)
Skupianie się na dodatkach, np.: Matka Boża we wszystkich objawieniach prosi o Różaniec.. .